Naszło mnie ostatnio, żeby zrobić inwentaryzację mojego żelastwa. Może nawet nie tyle inwentaryzację co przegląd, bo teoretycznie pamiętam co znajduje się w stercie, ale dostrzec tego nie sposób. Zrazu pojawiła się myśl, że niebawem potrzebna mi będzie giętarka do blachy, a tu dosyć fajne elementy aż proszą się o ich aktywizację.
Szybki wgląd w grafikę "wujka google" i mogłem przystąpić do pracy.
Jak widać na zdjęciach elementy są ciężkie i solidne. Praca na tym sprzęcie będzie nie tylko kreatywna, ale i "zdrowa":-)
Trochę roboty i obaw przysporzyły mi zawiasy. Chciałem ustawić wszystko dobrze względem osi, aby uniknąć niepotrzebnych strat energii. Do tego stopnia się nad nimi zamyśliłem, że w końcowej fazie montażu, pochwytałem spawami wszystko jak leci (efekt już po naprawie powyżej).
Następnym krokiem było nałożenie listwy o którą blach będzie się giąć. Znalazł się ładny kątownik i jakieś śruby.
Wymiar giętarki w świetle zawiasów to ponad 110 cm, czyli całkiem ładny kawałeczek blachy.
Test wykonany na płaskowniczku wyszedł pomyślnie. Następnym krokiem było dorobienie jakiegoś stelażu. Trochę pobawiłem się kawałkami rurek i profili i skleciłem w miarę stabilną podstawę. Konstrukcja nie przekazuje przecież obciążeń dynamicznych, więc spokojnie wytrzyma.
Potrzeba jeszcze odrobiny koloru. Bez zbędnej pompy, ale niech całość nabierze jednolitego wyglądu.
Wreszcie pytanie: skąd ten Heinrich ?
To wynika z mojego przekonania, że język niemiecki tak jak pasuje do ciężkiej muzyki (np. Rammstein), identycznie ma się z nazewnictwem przemysłowym. Ta koszarowa mowa idealnie określa ciężkie, niegramotne rzeczy. Imię akurat jakoś tak samo wpadło. To jeszcze nie koniec historii z giętarkami - wkrótce pojawi się mniejszy braciszek Heinricha. Ale o tym w najbliższym poście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz