poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Problemy z giętarką

  Pojawiła się możliwość przetestowania urządzenia. Niestety pojawiły się problemy. Pierwszy profil, zgięty poprzednim razem odkształcił się niemalże idealnie. Natomiast teraz, czego właśnie nie rozumiem, gnie się do pewnego momentu, po czym gubi krzywiznę i zaczyna się zwyczajnie łamać. Podejrzewam, że na rurze służącej do gięcia, muszę założyć dodatkowe mocowanie, uniemożliwiające ucieczkę profilu ku górze, tak aby jak najdłużej pozostał "przytulony" do niej. W najbliższej wolnej chwili spróbuję zrealizować to zamierzenie.
  Kolejny cios przyszedł niebawem. W czasie gięcia 3 sztuki, coś zaczęło strzelać i niestety moim oczom ukazało się to:
                         
 
Jak zwykle, niepowodzenia lubią się łączyć. Musiałem podjąć szybką akcję naprawczą.
 
                         
 
Uszkodzone łożysko musiałem wymienić - akurat dobrze że miałem zapasowe. Trochę cięcia i spawania, kombinacji aby ustawić element osiowo i znowu do dzieła.
 
                         
Na zdjęciu widać o co chodzi z tym "łamaniem" profilu. Nowo zamontowane łożysko wytrzymało. Szybko pojawiła się odpowiedź na pytanie, dlaczego poprzednie uległo uszkodzeniu? Podczas podnoszenia tłoka zwróciłem uwagę na dziwne odchylanie rury gnącej w moim kierunku. Stało się jasne, że profil i tłok nie leżą w jednej linii. Toteż przy zwiększaniu obciążenia, tłok próbuje uciec w stronę o najmniejszym oporze. Przebudowa rury nie miała sensu, toteż postanowiłem usztywnić tłok i zamocować ponownie do urządzenia. Podnośnik umieściłem w ściśle przylegającej obejmie, dospawanej do giętarki.
  
Najważniejsze że działa. Dogiąłem resztę profili, ale przed następnym zadaniem spróbuję usunąć problem "łamania" elementów.


czwartek, 24 kwietnia 2014

Giętarka do profili - kolejna przydatna rzecz

      Święta się skończyły, można normalnie funkcjonować. Z ogromną radością wróciłem po krótkim okresie obżarstwa i alkoholowej rozpusty do mojego warsztatu. Przed świętami udało mi się zmontować giętarkę do profili 20x20x2 mm. Praca szła powoli i z początku efekty były dosyć toporne.
 

                             
Jak widać konstrukcja mało skomplikowana. Podnośnik słupkowy 2T, dwa łożyska i  trochę złomu. 
 
                                           
 
   Nie przesadzałem z dbałością o efekty wizualne, gdyż nie byłem pewny czy w ogóle będzie to działać. Pierwsza próba pokazała, że mam duże szanse aby sprzęt robił swoją robotę, tylko całość trzeba było zrobić bardziej zwartą i solidną.
 
                                     
 
Po niezbędnych poprawkach, giętarka nabrała wyglądu i wytrzymałości. 


 
                                          
 
Element do gięcia (jakaś część od elektryki samochodowej), musiałem zaopatrzyć w dwa kołnierze, aby profil przy wyginaniu nie tracił kształtu.
 
                                        
 
Gotowe urządzenie po poprawkach i efekt jego używania wyglądają tak:
 
                
 
 Już niebawem relacja z funkcjonowania tego sprzętu. Szykuje się trochę gięcia i spawania.
 



piątek, 18 kwietnia 2014

Gustav - młodszy brat Heinricha, spec od koronkowej roboty

  Heinrich dodał mi wiatru w skrzydła. Pomyślałem że oprócz takiego kolosa, przyda się coś o mniejszym gabarycie, do małych blaszek. Tak też zaczął powstawać Gustav:-)
 
                               
 
Po raz kolejny przegrzebałem moje kurczące się już zasoby przydatnego złomu i iskry zaczęły się sypać po warsztacie.
                               
Imadełko po rewitalizacji sprawuje się świetnie. 
 
                               
Na pierwszym planie mała kryptoreklama:-) Kątownik spawalniczy to bardzo sprytne i przydatne urządzenie.
                               
 
Po ustabilizowaniu podstawy przyszedł czas na ustawianie listwy ściskającej blachę. To i odpowiednie ustawienie zawiasów, to chyba najbardziej zajmujące pod kątem wykonania i przemyślenia, elementy giętarki.
 
 
 
Na koniec kilkoma spawkami połączyłem listwę i zgrabny ceownik.
 
 Efekt finalny w pełni mnie zadowolił. Coraz bardziej podoba mi się żółty kolor urządzeń w moim warsztacie.
 
 
Gustav w pełnej krasie. Choć ze złomu i niedoszlifowany, ale farba robi swoje.

środa, 16 kwietnia 2014

Heinrich - pomysł na giętarkę do blachy

  Naszło mnie ostatnio, żeby zrobić inwentaryzację mojego żelastwa. Może nawet nie tyle inwentaryzację co przegląd, bo teoretycznie pamiętam co znajduje się w stercie, ale dostrzec tego nie sposób. Zrazu pojawiła się myśl, że niebawem potrzebna mi będzie giętarka do blachy, a tu dosyć fajne elementy aż proszą się o ich aktywizację.
  Szybki wgląd w grafikę "wujka google" i mogłem przystąpić do pracy.
 
 
 
Jak widać na zdjęciach elementy są ciężkie i solidne. Praca na tym sprzęcie będzie nie tylko kreatywna, ale i "zdrowa":-)
                          
Trochę roboty i obaw przysporzyły mi zawiasy. Chciałem ustawić wszystko dobrze względem osi, aby uniknąć niepotrzebnych strat energii. Do tego stopnia się nad nimi zamyśliłem, że w końcowej fazie montażu, pochwytałem spawami wszystko jak leci (efekt już po naprawie powyżej).
 
                                      
 
Następnym krokiem było nałożenie listwy o którą blach będzie się giąć. Znalazł się ładny kątownik i jakieś śruby.
 
                           
 
Wymiar giętarki w świetle zawiasów to ponad 110 cm, czyli całkiem ładny kawałeczek blachy.
 
                                    
 
Test wykonany na płaskowniczku wyszedł pomyślnie. Następnym krokiem było dorobienie jakiegoś stelażu. Trochę pobawiłem się kawałkami rurek i profili i skleciłem w miarę stabilną podstawę. Konstrukcja nie przekazuje przecież obciążeń dynamicznych, więc spokojnie wytrzyma.
 
 
 
 
 
 
Potrzeba jeszcze odrobiny koloru. Bez zbędnej pompy, ale niech całość nabierze jednolitego wyglądu.
 
 No i z kolorkiem miałem rację. Wyszło chyba całkiem spoko. Założyłem jeszcze ten dziurkowany element (spód łóżeczka z okresu mego dziecięctwa:-) ), aby większy arkusz bardziej stabilnie leżał na giętarce.
 
                                      
 
                                          

Wreszcie pytanie: skąd ten Heinrich ?
 
To wynika z mojego przekonania, że język niemiecki tak jak pasuje do ciężkiej muzyki (np. Rammstein), identycznie ma się z nazewnictwem przemysłowym. Ta koszarowa mowa idealnie określa ciężkie, niegramotne rzeczy. Imię akurat jakoś tak samo wpadło. To jeszcze nie koniec historii z giętarkami - wkrótce pojawi się mniejszy braciszek Heinricha. Ale o tym w najbliższym poście.
 
 
 

wtorek, 15 kwietnia 2014

Żeliwo czy stal?

Co jakiś pojawia się w mojej pracy niepewność - jaki materiał mam w rękach? Odlewnictwo żeliwa jest mi bliskie, mimo wszystko daję się czasem złapać w materiałową pułapkę. Najlepszą znaną mi metodą jest próba przełamania materiału, ale jako destrukcyjna, z reguły nie w chodzi w grę. Żeliwo pęknie, stal się wygnie, ale prostować mi się już później nie chce. Wziąłem się zatem na sposób i do badanego materiału dospawywałem kawałek stali. I tak, jeśli mamy do czynienia z żeliwem, stal przy minimalnym użyciu siły odłamie się ze spawem.
Wczoraj przy jednym z moich pomysłów, o którym szerzej mam nadzieję jutro, uszkodziło się moje własnej roboty imadło. Podkreślić muszę, że ma ono już ponad rok i przez ten czas było solidnie używane.
Uszkodzenie wygląda tak:
a reszta imadła tak:

Podczas pracy nad paleniskiem jeszcze się zastanawiałem jak to jest, że wszystkie tarcze hamulcowe które mam u siebie są żeliwne, poza tą jedną, użytą na imadło. Zdziwko było ogromne gdy łapiąc za imadło, ... zostało mi w ręce. Metaloznawstwo naprawdę jest ciekawe, a praca z żelastwem każdego dnia przynosi nowe objawienia.
Hipoteza stalowej tarczy poszła razem z nią na złomowanie, a imadło uzyskało nową, nie tak już efektowną podstawę.

Ważne że sprzęt jest sprawny i dalej mogę używać mojego hand made imadła. W ramach ciekawostki jego konstrukcja to połączenie starego podnośnika śrubowego i jakiegoś rolniczego wihajstra. Roztwiera się szeroko, kręci wokół własnej osi - po prostu miodzio na warsztacie.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Instalacja LPG a koło zapasowe.

Jestem szczęśliwym posiadaczem auta z instalacją gazową. Całą radość zaburza jednak jeden mankament - odwieczne użeranie się z kołem zapasowym. Na bagażnik niegramotne i ledwo się mieści, a o zajmowaniu przydatnej przestrzeni nawet nie wspomnę. Zanim w aucie wylądował fotelik dla dziecka, woziłem zapasówkę za fotelem kierowcy. Nawet wygodnie, ale do momentu gdy autem jedzie max 3 osoby. Przy 4 powrót do wariantu bagażnika i zakupy lądują w różnych dziwnych miejscach. Wygoda dziecka jest jednak najważniejsza - zatem zacząłem się rozglądać za bagażnikiem dachowym specjalnie na koło zapasowe. Zonk. Zdziwienie ogromne bo takowego nie znalazłem. Widziałem różne różniste, na rowery, na narty i te fikuśne trumny dachowe.
Komputeryzacja nie jest moją mocną stroną - może dlatego nie znalazłem. Ale wziąłem sprawę we własne ręce. Efekty na zdjęciach.
Kiedy mój szwagier zobaczył bagażnik w wersji roboczej, jeszcze niezamontowany - to wyraz zwątpienia na Jego twarzy mówił sam za siebie.

Jednak po zamontowaniu nie rzucał się w oczy.

Prosta metalowa konstrukcja, oczywiście z elementów odpadowych.



Wykończenie  niektórych elementów może nie jest dopracowane jak w fabryce Fiata, 


ale ogólny efekt sam się broni.
 
Jak na razie spisuje się to wszystko świetnie, chciałem tylko w najbliższym czasie przeprowadzić jazdę na autostradzie i sprawdzić jak się całość będzie zachowywała przy większej prędkości. Zakupy się mieszczą, fotelik dziecka można dowolnie ustawiać, a szwagier doświadczony samochodziarz wyraził aprobatę. Czego chcieć więcej?